Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małą niszę, a w niej kilka koców, stare szelki, skórkę ze słoniny i dokładnie obgryzione kości dwu lub trzech kurcząt — ale skrzyni z pieniędzmi ant śladu. Chłopcy szukali wzdłuż i wszerz, ale napróżno. Wreszcie Tomek rzekł:
— Mówił, że pod krzyżem. A to miejsce jest pod krzyżem najbliższe. Nie może być pod samą skałą, bo ta wyrasta jednolicie z podstawy.
Przetrząsnęli wszystko jeszcze raz, wreszcie usiedli zniechęceni. Huckowi nic nie przychodziło do głowy. Po chwili Tomek rzekł znowu:
— Patrz, Huck, tu w glinie są ślady nóg i kilka plam od świecy, ale tylko od tej strony skały — ale tam dalej nic niema. Wiesz, co to znaczy? Jestem przekonany, że pieniądze są jednak pod skałą. Zabieram się do rozkopywania gliny.
— To niezła myśl, Tomku! — powiedział Huck, w którego znowu wstąpiła otucha.
Tomek wydobył scyzoryk, „prawdziwy Barlow“ i zaledwie zagłębił się na cztery cale, natrafił na drzewo.
— Hej, Huck! Słyszałeś?
Huck począł także kopać i rozgarniać ziemię. Odsłonili kilka desek i wyrzucili je. Zakrywały one naturalny korytarz, który prowadził pod skałę. Tomek wcisnął się do środka i starał się oświetlić wnętrze, jak mógł najdalej, ale końca nie było widać. Zaproponował dokładne zbadanie. Schylił się i posunął naprzód.
Wąska czeluść pochylała się nieco wdół. Szedł jej zakrętami najpierw wprawo, potem wlewo, a Huck