Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedziałaś tu przy łóżku, 5id koło skrzyni, a Mary obok niego.
— Tak rzeczywiście było. Tak siedzimy zawsze.
Cieszy mnie, żeś przynajmniej we śnie trochę się o nas zatroszczył.
— I śniło mi się, że była tu matka Jego.
— Co? Była naprawdę! Czy śniło ci się coś więcej?
— O, tak! Ale wszystko mi się jakoś zatarło...
— Staraj się przypomnieć sobie... no, możesz?
— Coś mi się majaczy, że wiatr zdmuchnął... zdmuchnął...
— Skup się mocniej, Tomku! Bo wiatr naprawdę coś zdmuchnął!
Tomek przycisnął palce do skroni — minuta naprężenia — a potem nagle:
— Już mam! Już mam! Zdmuchnął świecę!
— Jezus Marja! Dalej, Tomku, dalej!
— I zdaje mi się, żeś powiedziała: Czy drzwi nie są...“
— Dalej, Tomku!
— Zaraz, niech sobie przypomnę... chwilkę... Ahał powiedziałaś: „Zdaje mi się, że drzwi się otworzyły“.
— Jak tu mnie żywą widzisz, tak było! Prawda, Mary? Dalej!
— A potem, a potem.. nie jestam tego pewien, ale zdaj mi się, żeś kazała Sidowi pójść i...i...
— I co? I co? Co mu kazałam zrobić, Tomku? Co mu kazałam zrobić?