Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Daj mi spokój z rybami, chcę wrócić do domu.
— Ależ, Joe, nigdzie nie znajdziesz takiej znakomitej kąpieli jak tu.
— Nic mnie kąpiel nie obchodzi! Co mi taka kąpiel znaczy, kiedy nikogo niema, coby mi jej zabraniał. Wrócę do domu!
— Chce do mamusi! Fe! Wstydź się! Mały chłoptaś!
— Żebyś wiedział! Chcę wrócić do mamusi i tybyś także chciał, ale jej nie masz. Jestem takie same dziecko jak wy! — i rozpłakał się.
— Wiesz co, Huck, niech sobie beksa wraca do mamusi, prawda? Biedactwo maleńkie, chce mamusię zobaczyć! A niech ją zobaczy! Ale tobie się tu podoba? Co Huck? My dwaj tu zostaniemy, prawda?
Huck odpowiedział „t-a-k “, a!e bardzo cicho.
— Do końca życia nie odezwę się do ciebie! zawołał Joe i wstał. Zapamiętaj to sobie!
Odszedł nadąsany i począł się ubierać.
— Wcale mi na tem nie zależy! — odciął się Tomek. — Nie potrzebujemy ciebie! Wracaj do domu na pośmiewisko! No, ładny z ciebie pirat, niema co mówić! My nie beksy, ja i Huck. My tu zostaniemy, prawda? A on niech sobie idzie, jeżeli ma ochotę. Obejdziemy się bez niego!
Mimo to zrobiło mu się bardzo głupio na duszy i mocno go zaniepokoiło, że Joe tak zawzięcie się ubiera. Zbijało go też z tropu, że Huck patrzał na przygotowującego się do drogi Joego posępnie i że tak złowróżbnie milczał. Bez słowa