Strona:Przybłęda Boży.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

naokoło tak się zmienił! Niema już dawnych przyjaciół: wyjechał Gleichenstein, niema Brunswicka, Bigotowie daleko. Zmeskall chory, Lichnowski dawno nie żyje, Lobkowitz umarł przed rokiem, Erdödyowie mieszkają na wsi w Kroacji. Razumowskiemu spalił się ogromny pałac, pełen bezcennych skarbów sztuki; nieszczęśliwy książę rozwiązał swój znakomity kwartet: Schuppanzigh wyemigrował do Rosji, rozproszyła się i reszta. A ci dawni, najbliżsi — Breuning, Wegelerowie, Waldstein, Amenda... — gdzież oni? Lecą liście gromadnie, chłód i cień kładzie się na powietrze, co rano bliżej zimy, a żadna już wiosna nie nastanie.
Ona też już nie przyjdzie. „Niestety nie mam żadnej i znalazłem jedną tylko, ale jej nigdy posiadać nie będę“. Ona żyje „jak pierwszego dnia“ i z tej nieśmiertelnej myśli wyłania się cykl „An die ferne Geliebte“ (op. 98), sześć pieśni tak czysto i tak żarliwie trzymających się za ręce, pieśni najwyższych i smugę światła ciskających w przyszłość.
Najwięcej wszelako cierni przysparza sprawa bratanka i on sam. „Jak chętnie wydzierają ludzie biednemu artyście, co mu w inny sposób dali, a niema już Zeusa, do którego możnaby się wprosić na ambrozję. Choćbym się podniósł nie wiem jak wysoko, choć w chwilach szczęśliwych przebywam w sferach mojej sztuki, duchy ziemi ściągają mnie znów nadół; do nich należą też te procesy.“ Wychowanie postępuje opornie; dziecko zbyt ciemne rysy charakteru odziedziczyło po matce i ojcu. I co za rozterka, odgrodziwszy chłopca, dbać jednak o to, by do jego uszu nie dotarły żadne prawdy o występnej matce, by nie nauczył się dla niej pogardy.
Znękany opiekun w skargach do magistratu i do sądu apelacyjnego pisze: „Nie znam świętszego obowiązku nad troskę w wychowaniu dziecka. Jeszcze pień jest giętki, ale skoro czas minie, skrzywiony od-