Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Więzień od żony zdradzony,
Znajoméj przedtym fllistynom siły,
Gdzie warkocz ostrzyżony
Odrósł, a siły z nim się powróciły,
Jak się ujął mocno słupa,
Nieprzyjaciół swych nakładł z sobą trupa.

A Pan przez zdrajcę przedany,
I niechętnemi związany łańcuchy,
Na wzgardę z hańbą podany,
Naigrawany i bity bez skruchy,
Wtenczas gdy się słupa trzyma,
Śmierć, piekło i grzech zabija i ima.

Wiernemu Izraelowi
Słup raz ognisty, drugi raz z obłoku,
Nim przyszedł ku Jordanowi,
Nieoderwany strzegł ustawnie boku,
Świecąc im jasnym promieniem
W obłędnéj nocy, w dzień kryjąc ich cieniem;

A nam słup od biczów krwawy
Jest przewodnikiem do niebieskiej włości,
I skaże gościniec prawy,
Gdzie zastarzałe mamy złożyć złości;
Stopy dusze obłędliwéj
Do ścieżki wiary prostując prawdziwéj.

Wy starodawni Rzymianie
Chcąc miéć swe dzieła do wieków podane,
Antoninie i Trajanie!
Wystawiliście słupy niewidane,
Na których widziéć wyryte
Tryumfy sławne, walki znamienite;
 
A Pan na znak swéj wygranéj,
Że swe i nasze zniósł nieprzyjaciele,
Na sztukę skały kopanej
Kronikę pisze krwią na własnym ciele;
Ciernie, bicze, to są pióra,
A papier — skłóta, poszarpana skóra.