Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naszych przeznaczeń? (mówił duch wyklęty) —
Maż nam ta ciemność niebieskie promienie
Zastąpić? Niechaj stanie się, Ten bowiem,
Co teraz włada, czynić może wszystko,
Co sądzi słusznem. Lepiej być zdaleka
Od Tego, który był nam duchem równy,
Ale nas złamał przemocą. Żegnajcie,
Błogosławione światy. Chwała wam,
O grozo piekieł i bezdenna głębio
Mroku wiecznego: oto przyjmij swego
Nowego pana, gdyż on ci przynosi
Ducha, którego niepodległej mocy
Czas ani miejsce przemienić nie może.
Bo duch sam sobie jest miejscem — i w sobie
Sam z nieba piekło, niebo czyni z piekła.
Cóż mi, gdzie jestem, gdym zawsze jednaki
I wszystkim równy, prócz Tego, co gromem
Większy nademnie. Tutaj ostatecznie
Jesteśmy wolni. Zazdrosny Jehowa
Nie będzie z nami walczył o posępną
Tę ziemię, z której niema już wygnania.
Tu zapanujem bezpiecznie. Panować
Choć w piekle — wielka to waga. A lepiej
W piekle panować, niźli służyć w niebie.
Lecz czemu naszych opuszczać przyjaciół —
I współżołnierzy i współpotępieńców,
Leżących w czarnem zapomnienia morzu?
Czemu nie wezwać ich, by razem z nami
Dzielili smutne siedlisko — lub raczej
Aby raz jeszcze, łącząc siły nasze,
Spróbować w walce, czy możem coś jeszcze
Uzyskać w niebie, albo stracić w piekle?