Cisza niezmierna... Śpi świat cały...
Sen mgliste swe rozpostarł skrzydła:
Na palmy poblask pada biały
I w liściach srebrne dzierga sidła
I gdzieś na wielką noc pustyni
Jasność zesnuwa się księżyca;
Na łąkach jakby szron się czyni
I z bagien złoty blask prześwieca.
Już dziwne szepty słychać w koło,
Szeleszczą piasek, trawa, liście;
Ożyło zda się każde zioło,
Ćmy lecą, świecąc się srebrzyście;
Już nietoperze błądzą mrokiem,
A tam trzask suchy słychać chrustu —
To sarny idą wiotkim krokiem
U strumiennego pić upustu.
Noc płynie wolno. Coraz świetlej
Księżyc na środek nieba wschodzi;
Coraz promienniej świat się świetli,
Aż cały w jasnych mgieł powodzi
Stanął, cudowne uroczysko,
Sen marzącego Stworzyciela —
Zda się, anioły lecą nizko
I od ich skrzydeł się zabiela...
Strona:Poezye T. 1.djvu/177
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.