W Polsce Twój kościół, o dzięki Ci, Boże!
W proporce Turka ozdobić się może.
Lud z kaukazkich bezdrożnych sumiotów,
Co wszystką ziemię zagarnąć był gotów,
Lądem i wodą dziś drżący i blady
Podłą ucieczką chce ubiedz zagłady:
Jak wilk żarłoczny w ciemne legowiska,
Pomiędzy chróstów i drzew się przeciska,
Kiedy mu ostęp myśliwy ogarnie,
Uderzy w strzelbę i wypuści psiarnię.
Jakiż strach rzucim w nieprzyjaciół strony,
Na szwedzkich wrogów, na harde Liwony!
Widzę już, widzę, jak wygrana nasza
Gród oblężonych Ryżanów przestrasza.
Ale, mężowie! choć szczęście się zacznie,
Na szczęście wojny nie liczmy niebacznie:
Czasem fortuna i zwycięzców spęta,
Czasem znękany wróg się opamięta.
Tak niegdyś, z ciemna wychyliwszy głowy,
Lacedemona i gród Romulowy
Rosły znienacka, aż potem zaiste
Spięły narody w cugle wiekuiste.
Zwykle po czasie oblicza się szkoda,
Nie drażnij wroga, bo gniew sił mu doda:
I gołąb dziobnie w rozdrażnienia chwili,
I jeż ukole, i pszczółka uszpili.
I sam ów Turczyn chciał znęcać się dalej,
Już kładł na Dunaj kajdany ze stali,
I zaufany w sprzyjającą dolę,
Szedł tryumfalnie pustoszyć Podole,
Lecz na Podolu zaznał nasze ramię;
Wróżę, iż kark mu do końca nadłamie
Lechicki koncerz, — bo tak rozkazywa
Potężna dola i Nemezys mściwa.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/653
Wygląd
Ta strona została przepisana.