Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/470

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A my, ukryci w zarośli gęstwinie,
Postawszy trochę, nazad do fortecy.

KARLIŃSKI (zrywa się).
Co! więc posiłki!... więc w tej samej chwili

Uderzy na nas ich potęga cała!

(Do Bieniasza):
Każ, aby zaraz w bębny uderzyli!

Wojsko do broni! ponabijać działa!

(Bieniasz wychodzi).



SCENA TRZECIA.

KARLIŃSKI i KARLIŃSKA.

KARLTŃSKT (przechadzając sie w zamyśleniu).
Żywności jeszcze wystarczy na długo;

Bronić się będziem — nie brak nam odwagi
Poczciwe skały! za waszą usługą
Mój Olsztyn białej nie wywiesi flagi.

(Do Karlińskiej):
Nie płacz, niewiasto! teraz na nas patrzy

Król, karta dziejów i wszyscy rodacy;
Niech nie powiedzą, że duchem upadłszy,
Zdaliśmy zamek, jakby zdrajcy jacy.
Królu Zygmuncie! ja nie znam cię w oczy,
Lecz cię obrały niezmuszone wota;
Ostatnia kropla krwi, co się wytoczy.
Ostatnie tchnienie naszego żywota
Tobie należą... Cześć twojej korony,
Całość twej głowy zdałeś w ręce nasze:
Póki przeciwnik nie będzie zwalczony,
Hełmu nie zdejmę, miecza nie odpaszę.

KARLIŃSKA.
Jakże ci pięknie, gdy twe oko pała

W tym bohaterskim szlachetnym zachwycie!
Nie sądź, mój mężu, abym zapomniała,
Żem córka kraju, który dał mi życie.