Ta strona została przepisana.
CIŻ i PŁODOZMIAN.
PŁODOZMIAN (który słyszał ostatnie słowa, cofa się przerażony).
Marszałku dobrodzieju! poczekajcie trocha!
Niech marszałek dobrodziej, kiedy Boga kocha,
(Do siebie).
O biada mi, biada!
(Głośno):
Marszałku! na sekrecik! coś powiem, coś powiem!(Porywa Marszałka pod rękę i odprowadzając na stronę, szepce):
On pana oczarował tem leśnem pustkowiem. Któż to widział — tak nagle, a tak obcesowie!
MARSZAŁEK.
Od tego Maryi życie, od tego jej zdrowie,
Od tego i mój spokój, i wszystko zależy...
SĘDZIA (niecierpliwie).
A czyż niema już inszej na świecie młodzieży?
MARSZAŁEK.
Ozy masz co przeciw niemu?
SĘDZIA.
Nie, nic, ale proszę...
MARSZAŁEK.
Chłopiec prawy...
SĘDZIA.
To mniejsza...
MARSZAŁEK.
I będzie miał grosze.
Marya dała mu serce...
SĘDZIA.
To niechaj odbierze...
(Klęka).