Bo ja lubię wygodę... minął wiek młodzieńczy...
Pracowaliśmy długo... czas być swobodnemi...
Wygódka i swobódka — dwa szczęścia na ziemi!
I ja do nich, marszałku, wzdycham pokryjomu.
Widzisz, sędzio kochany... tyś przyjaciel domu,
Ty się ze mną podzielisz mym ciężkim kłopotem.
Marszałku dobrodzieju! czy wątpiłeś o tem?
Niech się pańskie serduszko we mnie zabezpieczy.
Słuchaj więc...
Mięso twarde, a sos nie do rzeczy.
Uważasz? same kości... same dajesz grzbiety.
Przynieś pieczeń huzarską, lub bite kotlety.
Słuchaj więc... moje stare zbliżają się lata...
Do kotletów oliwa, ocet i sałata.
Stare lata nadchodzą... przy innem zajęciu
Czas o córce pomyśleć.
A raczej o zięciu...
Winka, panie marszałku!
Jesteśmy ciekawi.
Młodzieży bywa dosyć, lecz jej to nie bawi
Lubiła dawniej taniec, śpiew, muzykę, stroje;