Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tu za rycerską chorągwią idą po parze, po czterech,
Sygnifery kościelne i rzemieślnicy cechowi.
Każdy chorągiew ma w ręku: widzisz na każdej chorągwi
Obraz święty lub skromne prac rzemieślniczych oznaki:
Tam wyszyta siekiera — godło ciesielskiej roboty,
Pancerz — godło płatnerza, młot, co kowala oznacza,
Z wiatrem szeleści chorągiew — jedna błękitna jak niebo,
Druga jak krew czerwona, a trzecia czarna jak całun.
Długim się ciągną szeregiem te różnobarwne sztandary.
Jakby lasy ruchome, z kwiatów olbrzymie wyrosłe,
Dalej orszaki zakonne z hymnem łacińskim na uściech,
W płaszczach czarnych i białych, z obnażonemi głowami,
Starcy z brodami siwemi, młodzi z obliczem wychudłem,
Jednych oczy w niebiesiech, drugich spuszczone ku ziemi.
Dalej starszyzna Kościoła, strojna w ornaty i togi,
W krzyże, złote łańcuchy, znaki godności Prałata.
Dalej Biskupi koronni, którzy na sejm tu przybyli,
Idą zwolna parami, wedle starszeństwa kolei,
Z Wilna, z Krakowa, z Poznania, z Rusi halickiej, z Kijowa,
Idą święci pasterze, w jednym orszaku zebrani.
Pod baldachimem szkarłatnym, tłumem kapłanów otoczon,
Starzec, Prymas koronny, niósł Przenajświętszy Sakrament.
Naród się ciśnie ciekawie, aby oglądać oblicza
Ludzi nieznanych w ojczyźnie: Paców, Karnkowskich, Myszkowskich;
Jeden drugiemu wskazuje, gdy się przez tłumy przeciśnie,
Protasewicza twarz bladą lub Hozyusza włos siwy.