Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sny promieniste latają nad głową...
Lecz cóż to znaczy, że nuta po nucie,
Hymn się przemienia na pieśń pogrzebową?

HYMN.

Dzień, on dzień straszny, zbliża się gniew Boży,
Świat na proch zetrze i w gruzy położy;
A Dawidowi tylko i Sybilli,
Dano być świadkiem tej okropnej chwili.
Cóż poczną grzeszni? gdzie schronić się mogą,
Gdy i cnotliwy zalęknie się trwogą?
Królu straszliwy...

∗             ∗

Wtem na zmianę warty
W trąbkę i bęben uderzyły straże;
Ocknął się więzień, z marzenia wydarty,
Gdzie jest przypomniał — pierzchły miłe twarze,
I znane miejsca, i młodzieńcze dzieła,
I cała przeszłość w grób się osunęła.
Lecz co za dziwy, że w nocnej zaciszy,
Pieśń pogrzebową i na jawie słyszy?
Słyszy wyraźnie, gdy ucho natęży,
Słowa łacińskie i śpiewanie księży:

∗             ∗

Królu straszliwy, co zbawiasz wybrane,
Niech i ja grzeszny w ich liczbie zostanę.
Ty jawnogrzesznej, błędnej Magdalenie,
Łotrowi z krzyża dałeś przebaczenie;
Tyś sam i na mnie spojrzał po kolei,
I spuścił w serce iskierkę nadziei.
Usz twych niegodne wołanie nędzarza;
Lecz przebacz, Panie! piekło mię przeraża,
Gdzie potępieni wołają w rozpaczy...
............