Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rozległ się w kole. Marszałek sejmowy
Uderzył laską, zakrzyczeli woźni,
Szlachta umilka i uchyla głowy,
Zmilkły stronnictwa, co szumiały, groźniej —
I znów koronne i litewskie syny
Sierota matka w bratni węzeł splata,
Stają się dziećmi tej samej rodziny,
Znowu im serce w jeden takt kołata,
I jedna żądza wszystkie serca pali,
Ażeby ojca ojczyźnie wybrali.

IX.

Prymas, i senat i rycerstwo klęka,
Oto nastaje uroczysta chwila:
Jak gdyby jakaś niewidzialna ręka
Wszystkie te głowy ku ziemi pochyla;
Jak gdy wiatr zadmie, pochyla się zboże,
Drżą polne kwiatki, jęczą leśne drzewa, —
Polska, Ruś, Litwa, Mazowsze, Pomorze,
„Przyjdź, Duchu święty!" jednogłośnie śpiewa.
Z tysiąca piersi pobożnej gromady
Błagalnym hymnem rozlega się niwa;
Ducha świętego mądrości i rady
Rzeczpospolita na pomoc przyzywa.

X.

Skończono pieśnię do pana Syonu, —
Prymas powstaje z powagą oblicza,
I kandydaty do polskiego tronu
Ze swoich ziomków lub z obcych wylicza;
Zaklina wszystkich, aby była zgoda,
I nie bogactwo na względzie, lecz cnota:
A kogo Pan Bóg do serca wam poda,
Na tego rzućcie elekcyjne wota;
Niech zstąpi na was łaskawa otucha
Ojca, i Syna, i świętego Ducha!
Więc wszyscy kornie uchylają głowy,
Żebrząc nad krajem opieki niebieskiej;