Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeszcze radzi pogwarzyć - lecz ich nic nie wzruszy;
Czas wyciska swe piętno i zarówno plami
Ich serce samolubstwem, jak czoło zmarszczkami
Janko, co znał ich dusze w dawniejszym rozkwicie,
Co się cieszyła początku, że tleje w nich życie,
Gdy widział, jak ich postać zmienia się i karli,
Pożałował, że jeszcze i ci nie umarli.
I na zawsze zaniechał wdawać się z żywemi:
Jego świat, jego wioska, leżą w głębi ziemi!
Najął chatkę — i codzień, ledwie jutrznia świta,
On się zrywa z pościeli, o jadło nie pyta,
Zachodzi do gospody, bierze flaszkę miodu,
Aby z ludźmi, z którymi żyło się za młodu,
Przepić na ich grobowcach. — Tak codzień a codzień
Zawsze go na cmentarzu spotykał przechodzień;
A płocha kupa dziatwy, co przed starcem znika,
Nadała mu przezwisko Janka Cmentarnika.
Znano jego sukmanę i barki pochyłe;
Codzień Janek Cmentarnik idzie na mogiłę,
Klęka przed jakim krzyżem i miód z kufla chyli;
W ręce twoje, Hrehory! Pij wesół, Wasili!
Czy pamiętasz, Hrehory? tyś był zuch do spółki!
Służąc do Mszy jak wino piliśmy z ampułki?
O! ja ciebie lubiłem, nazywałem swoim.
Nieraz my z tobą bracie, całą wioskę poim;
Tyś ostatkiem z bliźnimi podzielić się gotów,
Ale masz jedną wadę: skoryś do zalotów.
A kochać, mój Hrehory, powiem rzecz otwartą,
Mężczyznę, czy niewiastę — to niebardzo warto.
Na dwoje babka wróży — w miłości, mój bracie,
Albo zawód dla serca, lub żal po utracie.
Ja przynajmniej nie myślę pokochać na nowo!
Tu Janko machnął ręką i pokiwał głową,
Odszedł i do drugiego grobowca się chyli:
Wasili! Czy ty słyszysz? Czy ty śpisz, Wasili?
Czy chciałeś być żólnierzem — zapalonyś nieco;
Czy chciałeś widzieć wojnę, jak to kule lecą!