Strona:Poezye Konstantego Piotrowskiego.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdzie twe oczy co w duszach płomienie nieciły?
Gdzie usmiech niewinności? gdzie młodość? gdzie siły?
Gdzie głos budzący tkliwość? gdzie twa ręka biała?
Co nędzarza karmiła i łzy ocierała?
Gdzie twe serce którego podwojone bicia,
Miały stanowić roskosz towarzysza życia?
Powiedz Ty! obeznana z śmierci tajemnicą,
Czy ma tu człek roskosze co serce nasycą.
Ten który od kolebki do grobu się mami,
Znikomej szczęśliwości błędnemi cieniami;
Co jeśli się ogromem Boga nie przeniknie,
Nie roskosz, lecz złudzenie błyśnie mu i zniknie.
O wy niebaczni! jesli jeszcze macie śmiałość,
Wierzyć w słodycze życia i w młodości trwałość,
Z owym obrazem jaki w waszą pamięć wryła,
Spuśćie się w dół okropny i patrzcie... czem była,