Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz gorzéj, gdy z nektarem na ustach, obłuda
Cnotę i nieskażone przywiązanie uda;
A zapaleniec młody, co niebacznie wleci
W zdradnie kwiatem roskoszy przysypane sieci,
Ujrzy dłoń ukochaną, już ją posieść bliski,
Świętokradzkie innemu niosącą uściski.
Dziwisz mi się młodzieńcze i nie bez przyczyny;
Bo wiész, że, gdy to mówię, wzdycham do Eliny.
Tak jest! Ależ nie każdy kwiat rodził się różą;
I wierz mi, tu na ziemi Elin jest niedużo.
Serce, przez nią miłośnym natchnione zapałem,
Nie jest Wulkan, co bucha boleścią i szałem;
Serce, które śmiertelnik darował Elinie,
Zmienia się całe w miłość i w szczęścia świątynię;