Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.2.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśliwskich przepisów, zbiegli się do mnie wszyscy towarzysze, i pytali się przestraszeni, jaki mi się zdarzył nieszczęśliwy przypadek. Skończyło się na tém, że na mnie jeszcze więcéj, niżeli ja na psy, nahałasowali.

Nie tak się zląkłem hałasu,
Jak tych słów naszéj drużyny:
Niéma już w kniei źwierzyny,
Idźmy do inszego lasu.

Miałem chęć poprawić mój grzech, i poszedłem z nimi; pomimo jednak téj chęci, troskliwie pytałem o to, jak prędko wrócimy do domu?

Ale zniknęły te troski,
Gdym postrzegł, że z bliskiéj wioski
Dziéwczęta cudnéj urody
Biorą w tym lesie jagody.