Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I postąpił, jak się chciało,
Spędził wieczór w kobiét gronie.
Naprzód szło dziko, nieśmiało,
Faustyn jąka się i płonie,
Nie jednego puszcza bąka;
Nazajutrz gładziéj mu idzie,
Faustyn usiadł przy Filidzie,
Już się nie płoni, nie jąka;
Chyba że się oko z okiem,
Lub trafem spotka dłoń z dłonią,
Oboje się w ówczas płonią;
Jednak na się patrzą bokiem,
Jednak się jakoś przypadkiem
Dłonie zbiegaią ukradkiem.

Wyszedł Faustyn lecz dziewica
Z myśli jemu już nie wyjdzie;
Wszystko jest bosko w Filidzie;