Strona:Poezye Józefa Massalskiego t.1.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjąwszy z panią Jackową.
Rzadki uśmiéch, rzadkie słowo,
I to nie duszko, nie droga,
Jak to zwykli rozkochani;
Lecz to Imość to Waćpani;
Słowem jakaś kara Boga.
Nie żeby pani Barbara
Była szpetna albo stara;
Lecz już gust nasz tak dziwaczny
Że nam swój kąsek niesmaczny.

A że i to bywa czasem
Iż cudzą wadę za lasem,
Swojéj nie widzim pod nosem;
Poziérał Jacek ukosem,
Gdy się Imości zdarzyły
Z młodzieżą żarty lub śmieszki;
A choć to wcale nie były