Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Darmo; nic mię nie zatrzyma! —
I z rozkoszą, dumny, śmiały,
Czerniejące w dali skały
Przemierzyłem już oczyma.

Bliżéj coraz gaj odludny,
Rzadsze brzozy i kaliny;
I już wstążka méj drożyny
Spada, znikła w przesmyk trudny.

Wystające po nad gaje,
Skałę, dzieli tylko parów —
Lecz samemu iść do czarów,
Nie tak łatwo jak się zdaje.

Staję, dumam u parowu,
Jak wiciny pręt powiewny,
Wahający się, niepewny,
Raz postąpię, nie śmiem znowu.

Drżący stawiam, cofam kroki,
Myślę: mamże pójść czy czekać?
Czy bez skutku stąd uciekać?..
Pójść lub niepójść, a bez zwłoki.

Zimno, straszno. Lecz niekarny,
Skaczę w parów; i po skale,
Nad przepaścią tuż zuchwale,
Przez kolczate pnę się tarny.