Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Skarga.



Szedłem tedy; a po drodze,
Choć kraj piękny i dzień miły
Barwą, blaskiem wzrok nęciły,
Smutek sercu ciężył srodze.

Bo com w życiu słyszał kiedy,
O Rusałkach różnéj treści,
Czy to w dumce, czy z powieści,
Wszystko w myśli tkwiło wtedy.

Gdy tak tło się marzeń mieni,
Stają, nikną w łzawem oku
Widma trwogi, to uroku,
Pasma światła, pasma cieni;

Obraz się z obrazu kréśli
W różnobarwéj, lekkiéj tkance;
Jakaś chwila przy kochance,
I znów inne, inne myśli.

Uścisk, rzekłem, wielkie rzeczy!
I z tym jeszcze jak się droży!
Co nasmuci, co natrwoży,
Nawyklina, nazłorzeczy!