Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/297

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ktoś z podróżnych usłyszał w kuchni okrętowej, że zbliżają się lody niespodzianie od północnego bieguna oderwane i płynące obszarem Oceanu — ale tenże sam w chwil niewiele głośno zaprzeczał jakoby coś podobnego miał usłyszeć! — Tymczasem wszelako do okoła już było zimno i grudniowo, a mało kto zostawał na pokładzie — i zmrok upadł wcześniejszy niż za dni przeszłych.
I stało się coś pomiędzy podróżnymi w salonach okrętu, ale wiedzieć nie można było o co idzie. — Ktoś powiedział że wiele dni podróży naszej straciliśmy — ktoś pomyślił że sam Kapitan pomylił się w rachunkach swoich.
Przy herbacie wieczornej usługa poczęła być mniej ściśle dopełnianą, a Kapitan bynajmniej się na dole okrętu nie pokazywał. Uważałem, że energiczny oficer kawaleryi wziął w protekcję swoją piękną osobę wykradzioną, a młodzieniec czuły zbierał klucze od podróżnych torb i tłomoków.
Zaś około północy, kiedy jeszcze nikt nie spał oprócz dzieci, a zakonnice podróżne w kabinach swoich kryjome modlitwy odmawiały, usłyszano wołania niezwyczajne na pokładzie, który był ciemnością bezksiężycowej nocy osłonięty, tak, że na mdłej niebios jasności, czarną ledwo plamą się wydawał, przechadzający tam i owdzie po strażniczej desce kapitan, który z niej już od wielu godzin nie zstępował. — I uważałem go, o ile dostrzedz można było, że był spokojny.
Ale wołania niezwyczajne i po całym rozlegające się okręcie, spowodowawszy za sobą kilkunastu ludzi służby żeglarskiej, pędem wielkim biegnących z zapalonymi w rękach kagańcami, uczyniły, że bynajmniej już wątpić nie można było o nadpływającym szlaku wielkim polarnych lodów, które każdy mógł widzieć — bryłami ich ciskały ogromne fale, co dawało nadzieję iż wielkim pędem statek mimo przemknie i szło jedynie o to, aby na widnokręgu krańcach dojrzeć; ażali gdzie mnogiemi, lodów pokładami zaostrzone powietrze na rozłomy te oddziaływając, w jednolite prawie całości ich nie jednoczy?! —
Poświsty wiatru jakby brzemiennego szronem, raz po raz przez wszelaki otwór budowy okrętowej przechodziły. — Cofnąłem się w jeden z korytarzy, lecz zbłądziłem w kuchni okolice. — Majtków kilku spostrzegłem pochylonych nad beczką wódki