Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tecznie pojęcie: iż prawda jest wynikiem tylko samej redakcyi myśli i zdań. I że ona przeto jest jako te na cyrkach płatnych Amazonki, które z pędzącego w około siodła i konia, podskakując, przebijają czołami w korony ubranymi wielki arkusz bibuły, ażeby po drugiej tegoż arkusza stronie na uciekającego upaść źrebca, przy oklasku i przy śmiechach rzeszy patrzącej? —
Zaiste że jedna jest rzecz łącząca doskonalej obywateli okrętu tego — rzecz, mówię jedna jest. —
A słowa te wyrzekłszy uderzyłem nogą w ruchomy pokład statku jakoby powiadając sobie samemu — oto jest ta rzecz jedna i nic więcej. —

Szczególniejszej natury powiew i poświst zerwał płaski kapelusz jednemu z chłopców okrętowych, porzucając go precz, daleko na fale Oceanu — a na kapeluszu tym w około była wstęga czarna i był złocony na niej napis: Cywilizacja.

I.

Kilka osób poskoczyło wraz ku wrębowi okrętu, w stronę gdzie wiatr pomiótł kapeluszem, nie ażeby myślą ich było coś w tem pomódz, ale że to w naturze nagłych wydarzeń leży iż za sobą nerwy pociągają. — Szczególniejszy był to wiatru poświst, nie mający nic w sobie podobnego do otaczającego nas powietrza — zimny — nagły, ale nie dorywczy i przechodni — owszem, utwierdzający się co chwila, jakby całą atmosferę miał odmienić i odmienić miał siłę.
Ci co w murze patrzyli, kędy już na pianie fal dalekich dojrzeć nie można było kapelusza, spostrzegli nagle krągłą bryłę jakoby kryształ jaśniejącą, którą koła okrętu odepchnęły, aż usłyszany mógł być odepchnięcia owego cios i poszturg — Majtków dwóch, pobiegło na maszt główny — rozruch jakiś i poszept wywołał samego kapitana, który krokiem mierzonym przeszedłszy wschody stanął w odrzwiach do pół widny, zakryty wnętrzem schodów. Kapitan ręce miał w kieszenich, czapkę na tyle głowy zarzuconą ukosem i poobiednie piórko w zębach.