Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy naciągany łuk ci się wyśliźnie —
I rzekł: «Na targu — konać — jak w ojczyźnie
«Konać — wyśmiewa się z siebie ironia.» —
Coś jeszcze mówił gdy doń przyskoczyli,
Lecz oderwała słowa ust agonia,
Których świat nie wart, a śmierci są łupem:
To zaś, co podjąć jęto, było trupem.

Ogrodnik tylko, obecny tej sprawie
Wyciągnął rękę, i rzekł — «Błogosławię
Duszy twej — a wy! co znaczy skonanie
Młodzieńca tego, kiedyś się dowiecie —
Którzy jesteście ślepi Kainanie,
Rozbijający braterstwo, na świecie
Obrazy stawiąc, własnego zbłąkania
Czynami, z których każdy was odsłania —
I jako scena w teatrum naucza,
Do prawd zakrytych by szukano klucza —
Bóg, gdy ofiarę nożem czynić miano
Na niewinnego młodzianka wzniesionym,
Nasunął owcę w ciernie uwikłaną,
Krwią ludzką nie chcąc aby był chwalonym
I wolał przenieść ofiarne skonanie,
Nad krwi wylanie. — —
Ale wy — byka minąwszy toporem
W człowieczej krwi się chłodzicie — szaleni!
Tym, mówię, czytać gdy poczniecie wzorem
Pisanie, co się w powietrzu czerwieni,
Padniecie na twarz —»

Precz z nim! — co on rzecze?
Wołano — ktoś jest ponury człowiecze? —
«Czytać» ogrodnik ciągnął, patrząc w górę
Jakoby w pisma zwój «czytać żywotów
I skonań księgę, czytać chmurę
I światłość czytać, zapisanie grzmotów —
Tak jest —» po chwili dodał. Grecy, z tłumu