Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przejdźmy z manowców sztuki do ścieszek jej równych,
Z laską krytyki w ręku, jak dawne pasterki —
Te zwłaszcza, które wieków temu parę lano
W powykrzywiane formy, bladą porcelaną.
— Lub, co jest tem bezpieczniej dla błędnych stóp człeka,
Oprawmy je w żelaza niczem niezachwiane;
Tam i owdzie puszczając, gdy stanęła rzeka,
Szyby swoje ku słońcu podawszy, pisane —
A każda kresa na nich, jak ślad diamentu
W geometryczne jasno złoży się figury
Od równoległych linii do elips zakrętu,
Żadnej nie cierpiąc ohiby ducha i natury! —
— Jakkolwiek powielekroć wsród takiej zabawki
Nie jeden krytyk runął — lecz runął z uwagą,
Że człek jest tylko marnym igrzyskiem ślizgawki —
Szaty, że pęknąć mogą — prawda, że jest nagą!
Co więc bynajmniej z toru myśleńca nie zbija
Ty, mówisz że on upadł — on, że się omija —
Albo pogląda w niebo, z Arystotelesem
Natchnąć się i tem raźniej poskoczyć obcesem.

Nie ma-bo jak krytyki rzemiosło sprężyste,
Na czytelników krótkiej oparte pamięci;
Tudzież na smaku — dwie to bazy wiekuiste
Jak granit! — Chcesz krytykiem być? wystarcza chęci —
— Wczoraj jeźli sarkałeś na stylu zawiłość
Głośże dziś że niejasno tłomaczy się miłość;
Że cienie są potrzebne jak północna pora —
By poufnego tobie zakryć autora —
Chmur kilka tam i owdzie wcale nie zawadzi,
Skoro chmura jak słońce do celu prowadzi —
Jutro znów jasność stylu zalecisz innemu
Szkłem palącym sprowadzisz mu światło na lice:
Czytelnicy przepomną nim spytają «czemu?»
I pióra twego wielbić będą błyskawice —
Onegdaj — jeźli cynizm gromiłeś w kim innym
Możesz, po jutrze książki oddzielić od człeka;
Wskazać iż tchnienie Boże nie samym niewinnym,