Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gwido, lub nazwę łączy apostoła,
I inne — wszakże nie wiedząc zkąd idą!»

Tak mówił drugi ów gladjator słowa
Co raz to szybciej — gdy osoba nowa
Użyła większej jeszcze ciekawości,
Mówiąc. — «Sam boski cesarz w swej mądrości
Dozwala bogów czcić wszelkiemu człeku,
Ani wyzuwa z dóbr, praw i wolności
Za to — jak działo się innego wieku. —
Sam boski, boskie cenić umie rzeczy;
Ale jest prawo i to służy jemu,
I jemu przeczy ten, kto prawu przeczy;
A prawo trzeba znać — z czego pochodzi,
Że jest ciekawa rzecz jak się to zgodzi:
I czy fałszywie Gwidon oskarżony,
I jako obie pokażą się strony?» —
To rzekłszy, cofnął się do towarzysza,
Który na boku wstrzymał się na chwilę —
I szli pośpieszniej.

«Różnie się ucisza
Lud» rzekł Grammatyk. «O tyle o ile»
Towarzysz na to — i szli. — «Przez przypadek
Znalazłem się w tym zgiełku; nie sam byłem;
Zginął mi uczeń» — tu uczynił spadek
W głosie i nie co obrócił się tyłem —
«Uczeń?» — «Jakoby — przyjaciel niejaki
Arthemidora, z prowincyi młodzieniec,
Którego wdrożam w treść wiedzy wszelakiej,
Gotując może togę, urząd, wieniec —
Zresztą, nie uczeń jak to wy zowiecie» —
«Różne są nazwisk użycia na świecie»
Towarzysz na to. — «Jakże zdrowie Maga?»
Grammatyk znowu. — Po chwili milczenia
Towarzysz na to «pochlebne życzenia! —
Dzięki! — jak zawsze: taż sama powaga.»