Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

«Więc zdrow?» — «więc» na to towarzysz odrzecze:
«Vale» Grammatyk rzekł «oto ma zguba!»
I okręcił się łokciami jak szruba,
Gdy wraz Epirczyk dodał «nie uciecze» —
Z uśmiechem także witając drugiego
«Widziałem, pomnę u Arthimedora
I mam do Mistrza list» — «przyszły kolego»
Odpowie Barchob uczeń i zdążali
Milcząc, jakby się wcale, lub dość znali. —


VIII.

— Teraca była mozajką wysłana,
Przedstawującą modre pawi stado. —

Wchodnią tej ścianą jest domostwa ściana,
Z trzech innych każda przejrzystą arkadą,
A każda z arkad tych poopierana
Na faunach, którzy wieńce na się kładą.
W sposób, iż stojąc w takowej teracy,
Podobny jesteś do biustu pod łukiem,
Gdy nogi twoje suną jak po tacy
Z gładkim klejnotów bawiące się brukiem.

Dodać tu jeszcze należy: popstrzenie
Cieniami liści i różne zielenie
Rozlicznych krzewów, co mają stosowny
Ton zieloności do kwiatów swych blasku,
Często i zapach, jak przekład dosłowny —
A poznasz Zofii dom po tym obrazku.

Tam Arthemidor, gdy wchodził swobodnie,
Zofia ruszyła iglicą kościaną:
Wraz z stołu, który ma półkosze spodnie,
Spadł w nie zwój pisma, ścierając się z ścianą
I spoczął w mroku jak owi co leżą
W cieniach, czekając póki niezostaną,
Oddani rzeczom do których należą,
A wtedy będą rozwici i staną.