Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I aktorami czyni ich drammatu —
Co się rozwija jak cierń, lub pąk kwiatu.

Po chwili jeszcze z tej drugiej potęgi
Snu czy lenistwa swego, ocknęła się,
I jakby znikło jej wspomnienie księgi
Egipcjankę znów pytała o czasie —
Którą wigilię obchodziły warty? —
Lecz dlań odpowiedź była obojętną,
A głos już więcej szczery i otwarty,
A sługa cicha bynajmniej natrętną.

Po tym przechodnim dyssonansie ona
Stała się trzecią osobą — tą samą,
Którą widziałeś wśród mądrego grona,
Z służbą jej stojąc ukradkiem za bramą.


VII.

«Więc z nimże samym mówiłeś dziś jeszcze?
Gdzie? w sali bocznej przy inpluvium, czyli
W ogrodzie?» —

«Nie wiem — tylko jednej chwili
Słuchając, pomnę że na fali dreszcze
Patrzyłem, ruch jej śledząc ondularny;
Więc — przy inpluvium dziać się to musiało —
Człowiek tak z miejscem bywa solidarny,
Czy myśl tak często łączy się z przestrzenią,
Że jakaś licha rzecz i przedmiot marny,
Przez porównanie świecą jej, lub cienią?» —

«Zaiste — na to odpowie Grammatyk —
«Zkąd idziesz zgadłbym, słyszawszy ten attyk.
Nie przeto jednak mało jest dziś w Rzymie
Jak Arthemidor wymownych, i wnoszę