Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mówiąc «za długa rzecz; rozboli głowa — »
Dalej — «Zofio!» — znaczy tu: mądrości!
I śmiać się bardzo poczęła z zazdrości —
Komu? — mądrości? — więc, kończąc czytanie
Rzekła «nie do mnie!» — z gniewu czy z radości —
«Wszelako — krewne mi te wszystkie panie
Z Olimpu, bądźmyż przeto jak przystoi,
Na pokrewieństwo mądrzy — cóż tam stoi?» —
— — — — — — — — — — — — — —

ZWITEK PIERWSZY.
§. 1.
Mądrości! tobie poślubiłem z dawna —
I oto wzięła mię ta Roma sławna
W wielmożne dłonie swoje, mnie, z Epiru
Sierotę! — Ówdzie mdłą byłem rośliną
Na pustce dziadów; tu — drobiną żwiru.
Mniej — pyłem, może i pyłu drobiną.
Z owąd próg domu zdawał mi się światem,
Ztąd Epir cały progiem mi domowym.
Rozszerzyłem się, prawda; idzież zatem
Że wzrosłem? — — — — — — — — —
— — — — zwitkiem tym pargaminowym
Możnaby ludzi otoczyć gromadę
Tak bo szeroki! — wszakże jednem słowem
Krótszym a głębszym, wlewać można radę,
Moc, rozrzewnienie, pociechę, lub zdradę! —
Cóż ztąd? — —

Czy człowiek, widząc tak szeroko
Na każdą chwilę swojego żywota,
Ile zakreśla mu do koła oko;
Doszedłby, gdzie są wszech-mądrości wrota? —
I wielkich świata spotkał luminarzy
Tam, gdzie powinien; nie tam, gdzie się zdarzy?
Czy raczej zwiedzić winien obszar cały,
Nie okiem jego, lecz okiem luzkości