Strona:Poezye (Odyniec).djvu/480

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
III.

DO MŁODÉJ PANIENKI.


Cóż się tak zżymasz, jako sensitiva,
Gdy słowo prawdy draśnie twoje uszy;
I choć zamilkniesz, twarz twoja odkrywa
Niewymówiony wyraz twojej duszy?

Wiém, że nie taka płytkość w twym rozumie,
Byś miała sądzić, żeś jest doskonałą;
Lecz znieść nie możesz w obrażonéj dumie,
Że cudze oko w głąb’ twą zajrzeć śmiało.

A przykrzéj jeszcze, żeć przez to i saméj
Wschodzą na pamięć — przed czém się rumienisz —
Wschodzą nie jedne, choć drobne rdzy plamy,
Które zmyć łatwo — lecz się zmywać lenisz.

I ztąd ci miléj w salonowym gwarze,
Gdzie sama siebie unikasz w natłoku,
Gdzie ci Pochlebstwo buduje ołtarze,
A Fałsz uwielbia w kadzideł obłoku.

Tam więc idź króluj! tam niech próżność płocha
Zbiera swe laury, swych tryumfów wieńce!
Ten, co raz Prawdę pozna i ukocha,
Nie zna już bożyszcz w mitrze, ni w sukience.