Strona:Poezye (Odyniec).djvu/479

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gil, wróbel, słowik, śpiewają inaczéj:
Wezbrany potok nie szumi jak rzeka;

Inszy szmer dębu, modrzewiu, lub brzozy.
A człowiek! — piastun duchowéj swobody!
Miałby być tylko jako dudka z łozy,
Grać wciąż ton jeden z turlecika mody?

I gdy uczucie zapala się w duszy,
Kiedy niém słowa wzbierają się pełne,
Myśleć, jak każde włożyć w wasze uszy,
Jak umoczoną w oliwie bawełnę?... —

O! nie wzywajcież świętéj Prawdy słowa!
O! nie bluźnijcież świętéj Prawdy mianu!
Cel wasz — zabawa, nie Prawda; rozmowa,
Jedno wam tylko, co brzęk fortepianu.

Myśl wasza pragnie łechtania, nie walki,
Hołdów pochlebstwa, a nie Prawdy plonu;
I ludzie tylko muszą was, jak lalki
W szene–katrynce, bawić śród salonu! —

Bawcież się sobie! ja do nóg upadam.
Jam téż syn wieku — Ruszać mi się — nuda;
Spać myślą — rozkosz. Ale gdy już gadam,
Czuję, żem przecież człowiek, a nie duda.