Strona:Poezye (Odyniec).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz Bóg mu, w zamian darów swych innych,
Dał dar najdroższy na świecie:
W jedynéj córce wzór cnót dziecinnych,
Najprzywiązańsze doń dziecię.

Tak, że ta nawet dola ich biedna,
Zda się, że szczęściem jéj była:
Bo przez nią czuła, że ona jedna
Gorycz jej ojcu słodziła.

I coby może zdało się drugiéj
Upokorzeniem, przykrością:
Jéj, nieść najniższe ojcu posługi
Było największą radością.

A codzień zwłaszcza piérwsza jéj sprawa
Była — ażeby co ranka,
Już nań czekała gotowa kawa,
I co najlepsza śmietanka. —

Raz więc, gdy dzień już świtał w okienku,
A ona w rannym fartuszku.
Klęcząc przed piecem, drewienkiem w ręku
Zgarnia kożuszek w garnuszku:

Drzwi się otwarły — wszedł człowiek młody,
Z Rotmistrzem widzieć się żąda. —
Jéj wstyd ognisty oblał jagody,
I on zmieszany spogląda.