Strona:Poezye (Odyniec).djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale, o! Panie! jakże go mam użyć,
By mi się nie stał źródłem potępienia?
Jak przezeń godnie Tobie Bogu służyć —
Ja proch — przez dzieła z gliny i kamienia?

„Ty sam wskaż drogę myśli méj i dłótu!
Ja tylko mogę — i ślubuję Tobie —
Prócz Ciebie nie tknąć innego przedmiotu,
Pracować tylko ku świątyń ozdobie.“ —

Tak się mistrz modlił w chwili uniesienia,
I wbrew ponętom ziemskiéj czci i złota,
Chrystusa tylko krzyż, śmierć i cierpienia.
Wziął za jedyny cel myśli i dłóta.

I próżno możni wielbiciele sztuki
Arcydzieł jego żądali z okoła:
Żadnego, przysiągł, nie przedać, dopóki
Ktoś ich nie przyjdzie nabyć dla kościoła.

Ale tymczasem dni, lata mijały,
A nikt ich nie brał ku świątyń ozdobie.
Mistrz bez zasobów, czując zmierzch swéj chwały,
Cierpiał — lecz dotrwał, i kruszył się w próbie.

Aż raz, gdy serca poskromić nie zdołał.
Miotany między rozpaczą i wiarą,
Padł na kolana, i łkając zawołał:
„Panie! dla czego gardzisz mą ofiarą?“ —