Strona:Poezye (Odyniec).djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

My z wami tu błagać Go będziem,
Lub same choć bez was zostaniem.“ —

— „I ktoś ty? zuchwała, szalona!“
Krzyknęli i rajcy i tłuszcza.
„Toś ty jest złowieszczka natchniona
Téj władzy, co klęski dopuszcza?...

„Ha! bądźże więc pierwszą ofiarą
Twojemu dzikiemu bożyszczu! —
On przez cię zagraża nam karą,
Ty nieś mu odpowiedź na zgliszczu!“ —

I zgraja śród przeklęstw odgłosu,
Jak dzikie zwierzęta w arenie —
Ci kłody ztaczają do stosu,
Ci dłoń uzbroili w kamienie.

A ona spokojna i śmiała,
Wzrok w Niebo podniosła, i czeka. —
Lecz czemuż się zgraja wstrzymała?
Co znaczą te głosy zdaleka?

Tłum nowy na Forum się tłoczy .—
I oto zzjajany od trudu,
Śród tłumu sędziwy mąż kroczy —
To German! to ojciec, mistrz ludu!

To kapłan téj wiary ściganej,
Na którą pogaństwo się miota! —
Lecz nawet pomiędzy pogany
Wié każdy, że German — to cnota;