Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To nabierz w piersi wesołości wcześnie,
Byś sobie niebo przypomniał choć we śnie. —
Patrz jak w pustyni przed gmin stając mnogi,
Prostujcie, woła, bracia wasze drogi.
Bowiem się zbliża już widna, już w sieniach,
Ta postać biała, ta głowa w promieniach.
Niechajże każdy z was sercem ugości,
To zmiłowanie boże, te jasności.....
I nieustannie powtarza te słowa,
Pokąd nie spadnie owa święta głowa,
Pod miecz poddana z cichością ofiarną,
Jako kwiat spada gdy dojrzewa ziarno.....

O! spiesz za nimi, naśladuj ich kroki,
Poznasz ich przejście po ciszy głębokiéj,
I po jasności i po słodkiéj woni,
I po rzewności, która łzami dzwoni.
Ani się powstydź bracie swéj chudoby,
Bacząc na owe pobielane groby,
Co z wierzchu piękne, ale wewnątrz szpetne;
W skałach chropawych śpią kruszce szlachetne,
Wzgardzony ślimak wdzięczną perłę chowa,