Przejdź do zawartości

Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzyj o Panie na rady zborne,
Na pany świeckie, duchowne pany,
Na wszystkie wężem związane stany,
A niech twój anioł wzrok im przemyje,
I znów upada i znów się bije.....
Więc gdy król w progi wstępował mnicha,
Uczuł że dłoń go jakaś odpycha.
Chociaż nie było żadnéj istoty,
Tylko po ścianie snuł się cień złoty,
Z miejsca na miejsce.
Tak raz i drugi,
Aż święty pacierz zakończył długi,
Powstał i wodą z prostego dzbana,
Co w kącie chaty stała źródlana,
Spieczone usta nieco opłókał,
Kaptur narzucił..... w tém król zapukał,
I za próg chaty ciała połową,
Nieśmiałą nogą, ciekawą głową,
Wsunął się, lekko pochylił czoła,
Ubogą chatę przejrzał do koła,
Ażali z obcych nie ma nikogo;....
Jedyne zielsko między podłogą,