Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za cudze winy
Ciało padało od dyscypliny,
Aż strach przejmował, a słowa przy tém,
Zdały się z żywym spierać błękitem,
O czyjąś duszę.....
Ojcze litości!
Nie racz spoglądać na nasze złości,
Ani na grzeszne nasze rodzice,
A krew bluzgała na włosiennicę.....
Wąż pokuszenia wszędzie się wślizga,
Piekielnym jadem na dusze bryzga,
Na królów trony z pod baldachimu,
Zieje kłębami czarnego dymu,
Obniża śliską zdradliwą paszczę,
Suwa się po nich wrzekomo głaszcze,
A schlebia próżnéj dumie człowieka,
Że aż się pana swego wyrzeka.
O królu panie na jasnem niebie,
Co tak w wielkości ukryłeś siebie,
A kiedyś zstąpił zmyć nasze grzechy,
To w najuboższéj ukryciu strzechy,
Żeby nad wszystko podnieść pokorne,