Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Matki przeczystéj Bogarodzicy.
I do pustelni leśnéj wyprawi,
Posłuszna służba wiernie się stawi,
Na noszach cenną krytych makatą,
Owo i posąg świeci przed chatą,
A jeden w chełmie z ptakiem na czole,
Głośno otrąbia królewską wolę.
Ale Franciszek znając zamiary,
Do czego mierzy monarcha stary,
Snycerską pracę wielce pochwali,
I prosi ludzi żeby oddali,
Że ma obrazek bez szkła, bez ramy,
Przytwierdzon w górze dwoma ćwieczkami,
Który przed laty w ubiegłych czasach,
Raz na odpuście kupił na tasach,
Prosty obrazek Maryi z koroną,
Pomalowany żółto, czerwono,
I z rzędem liter który wyraża:
Że wysłuchana prośba nędzarza,
Na cóż mu więcéj...
Z pod brwi obfitéj,
Słaby wzrok starca jak mchem pokryty,