Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żyli jak ona owca śród cierni,
Co gdzie się ruszy, gdzie się posunie,
Zostawia runo i krew na runie.

Na smutne czasy boża prawica
Zwykle płonącą świecę rozświeca,
I swojém światłem ciemność rozprasza
Owo cudowna dziecina nasza,
Naga na poły i cery płowéj,
Jako ów niegdyś Zacharjaszowy,
Od maleńkości klęczała w kątku,
Dziwo zkąd taka mądrość w dzieciątku. —

Nieraz bywało matka się zdumie
Chce uczyć czego, a to już umie.....

Raz nie wyrzekłszy słowa nikomu,
Wyszedł z miłego rodziców domu
I w las się puścił, a krok za krokim[1]
Coraz to głuszéj w boru głębokiem,
Drzewa się wiążą ramion plecionką,
Gdzie niegdzie tylko prześwieca słonko,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – krokiem.