Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ujrzawszy tedy, że w boru zbłądził,
Żałować począł, że się porządził.

A w tem przy wodzie na mokrym lesie,
Co zieleń brzegów i światło niesie,
Ujrzał przedziwną liliję białą;
W któréj się nieco wody zostało,
Więc się rozpatrzył i wnet radośnie
Rzekł: owo lilja bez ludzi rośnie...

Potem zobaczył ptaka na krzaku,
A pióra były barwne na ptaku,
Świetna koronka, ogon się mieni
Jaskrawym blaskiem drogich kamieni,
Ha — tak pomyślał będęż rozpaczał,
Bóg który ptaka w niebie umaczał,
To i mnie przecie zaginąć nie da;
Co mi tam bieda, bieda nie bieda...

Lecz gdzie tu spocząć?... aż wpośród cieni,
Dwoje zobaczy śpiących jeleni,