Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z przenajbarwistrzą motylów rzeszą,
One biegają, one się cieszą,
Raduj się z niemi. —
Jak my szczęśliwi. —
Co Pan ożywi, to i wyżywi.
Przyszło południe, pora obiadu,
Lecą słowiki z wonnego sadu,
Lecą skowronki ptaszki malusie,
I pelikany i wielkie strusie;
Wiewiórka z drzewa.....
Zwolna nieśmiałe,
Szybują ryby w wodnym krysztale;
Mienią się złote śrebrne pancerze,
I lew przychodzi i wszelkie zwierze
Jakie na świecie.....
I nic, i zgoda.....
Panicz każdemu na rączce poda,
Każde pogłaszcze, pobłogosławi,
Z każdem pogada potem odprawi:
— Idź, idź mój strusiu, idź lwie kudłaty,
Owiec mi nie bierz, nie chodź na czaty,
Z Bogiem już z Bogiem...