Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O pychę księcia i o niebraterstwo,
O zimno serca i o ciężar dłoni,
Los nie mógł większéj wymyśleć ironii.

» — Zwycięztwo złego w dłoń mi było daném,
Gdybym był sobą a nie Karlomanem,
Gdybym był pojął, że nad wszystkie trony
Jeden jest tylko ten pan bez korony.
I że najwyższa niepojęta chwała
Dzieł swych purpurę jasną na się wdziała,
Purpurę, którą w wieków licznych pędzie,
Z własnéj istoty wysnuwa i przędzie.
Lecz mnie pod czarem Cezara się zdało,
Że blasku Bogu dodam moją chwałą,
Że stery wytknę Chrystusowéj łodzi,
Że we mnie wolę świat uwielbi bożą,
Gdy słońce cicho bez trąb grzmiących wschodzi,
I bez wart zbrojnych niebo jaśnie zorzą....

Znałem Cię Boże gwiazd, burz, oceanów,
Widziałem Ciebie na alpejskich szczytach,
Widziałem Ciebie na morskich błękitach,