Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/097

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że to cudne leśne echo,
Zawsze w lasach się kryjące,
Wyszło przecie raz na słońce.
Lecz gdy zbliżysz się powoli,
Widzisz, że go nóta boli,
I że coś go tylko zmusza,
By śpiewała cierpiąc dusza.
To téż z każdą jego zwrotką,
By jak nie wiem dźwięczną, słodką,
Zawsze zmiesza się łza rzewna,
Więc to siedzi boleść śpiewna.
Gdy się przyjrzysz twarzy z bliska,
Niepewnością cię zakłóca,
Raz w parobka się przerzuca,
To we prządkę u ogniska.
Patrz jakiego chcesz wyrazu,
Wszystko dojrzysz z tego głazu,
Wszystko odda dziwne lice,
Tylko własne tajemnice
W najtajniejszą głąb ukrywa,
Próżna więc ciekawość człeka,
Niech już reszty nie docieka,
Człowiek ten to Polska żywa.