Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Imie, imie, patrz pod stopy,
Coś w imieniu z chłopskiéj szopy.
W tym Szopenie, w szopce naszéj
Świeciła się gwiazda drżąca,
Skrzyżowanych błysk pałaszy,
Wisła lśniąca od miesiąca,
Wszystkie ptaki gniazda słały,
Wszystkie w niéj się dzieci śmiały.
A gdy umarł bracia wieśni,
A miał takiéj braci dużo,
Rozebrali po nim pieśni,
Podzielili się jak różą.
Ten wziął listek, ten wziął wtory,
Na zimowe, na wieczory.

Daléj, daléj, jeszcze komu
Ku ojczystych miast ozdobie,
Czyby nie czas prosić sobie
O tablicę w bożym domu.
Gdziebym wolny od pośmiechu,
Odpoczywał w murów cieniu,
Z tym napisem po imieniu: