Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyszła z grobu ona sama
I otwarła swe ramiona.
Głosem ubogiego gminu,
Szarych skał i ciemnych kniei,
I łez wszystkich i nadziei,
Zawołała: witaj synu!
I rozkryła płaszcz królewski,
Jedną stronę złotéj szaty,
Ukazując w mgle niebieskiéj
Góry nasze, łąki, chaty;
Pod wrażeniem jéj widoku,
Szumu lasów i gór echa,
Patrz, jak zmarły się uśmiecha,
Jaka radość w zimném oku.
Kto co kocha za czém goni,
Duchem naprzód wytężonym,
To mu się choć raz odsłoni
Na godzinę przedezgonem.

Kto tu większy, kto odgadnie,
Kto obdarzon większą łaską?...
Czy ów który berłem władnie,