Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I znów głos słyszę, jak fal morskich bicia,
Co uszy moje przeraźliwie łechce:
To walka Moskwy, która pragnie życia,
To walka Polski, która konać nie chce.

O! nie zaiste, Polska już wyrzekła
Słowo krwią swoją, która świat rozbroi;
Polska nie schodzi po zemstę do piekła,
Lecz jak miłości anioł z krzyżem stoi.

Poganie! patrzcie na chrześcian sprawy,
Na ten klęczących ludzi zastęp łzawy,
Który na ziemi ojczystéj rozstrzela
Niemiłosierna dłoń nieprzyjaciela.
Patrzcie na w niebo wyciągnięte ramie,
Patrzcie na skały, które łza jéj łamie,
Patrzcie kto wszystkim fałszom wydał wojnę
Miłości ręce podniósłszy niezbrojne...

Nie w imie zemsty ale w imie boże,
Ojczyzna moja krwawe przejdzie morze.
Dziś krew dzieciątek widać na jéj szlaku,