Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co przewalały się kłębiąc po ziemi.
Posąg Piotrowy tylko z bronzu świeciał,
Jak gdyby konny szatan w ogniu leciał.

Wśród dymu, który gnała wiatru fala
Przemknął mi w oczach krwawy cień Moskala,
Z straszną szybkością lecący pioruna.
Pod gmachy, które oblewała łuna...
Poczém wiatr jakby z piekielnych czeluści
Co na otchłaniach zatapia okręty,
By z gardła piekła za Carem się puści
I płomień wzniesie się wichrem poddęty.

Ratunku wrzeszczą, Moskwo! biada z Carem!
A z Moskwy iskra odpowiedź przynosi:
Od dwóch dni miasto okryte pożarem
Pożar na polu zboża, lasy kosi.....
Miasta i wioski płoną jak pochodnie,
Które zapala straszna pomsta nieba,
Ta zemsta Boża, która ściga zbrodnie
Ratować czasu nie ma... ginąć trzeba.....