Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z radością na znoszone spogląda sztandary
I na dziarskie postacie nowéj polskiéj wiary.
Na białym koniu stojąc w pozłocistym rzędzie,
Poprawmy się... gdzie zacny jenerał stać będzie.
I nie szablą turecką, ani buzdyganem,
Ale pobłogosławi tym ukrzyżowanym,
Na którego oblicze codzień patrząc krwawe,
Pacierz mówi za swoich i za polską sprawę.

Potem czegoż mam życzeć, gdy się wszystko ziści,
Młodemu woń przyjemna laurowych liści,
Starcom świeca gromiczna pachnie świeżym woskiem,
Z gromnicą zapaloną przed obliczem boskiem
Widzą się oni codzień pod puklerzem złotym,
Anioła, co ich z nowym zapozna żywotem.
Więc już śmierci szczęśliwéj jak sen nocy letniéj,
Kiedy zorza nie gaśnie a w polu najkwietniéj,
Kiedy w niezakłóconą wiejskich nizin ciszę,
Zda się, że nas sam Pan Bóg na ręku kołysze.
I za troski żywota, za rany i bole,
Przyszłego szczęścia srebrne ukazuje polu.