Strona:Poezje Teofila Lenartowicza1.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Białe dymy armatnie po każdym wystrzale.
Proszę i bardzo proszę na muzykę znaną,
Tyraljerską, na krótkiéj trabce[1], urywaną,
Na hałaśliwe bębny w takt bijące nagły,
I na rotowe strzały jakby warzył jagły.
Na tę muzykę świstów, jęków i tententu,
Pókąd nieprzyjaciela nie zniesiem do szczętu
I nie hukniem pod niebo na sam koniec dzieła
Święty Boże! i Jeszcze Polska nie zginęła.
I nie zginie i będzie jak za dobrych czasów,
Kiedy się ledwie z ciemnych wychyliła lasów,
I zaraz się poszyła w grody i zagrody,
A swobodą najgrubsze skłoniła narody.
Kiedy na jéj stolicy w oprawnym pancerzu
Siedział Chrobry oj dobry i dwu Kazimierzu,
Polska nasza Jagiełłów, Zygmuntów, Stefanów,
Polska wolna Polaków, nie wrogów ni panów.

Aleć ja Pegazowi dozwoliwszy lotu,
Widzę, iż od swojego odbiegam przedmiotu,
Wracaj więc złotoskrzydły rumaku powietrzny,
Gdzie na wzgórku wojownik jak gołąbek mleczny

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – trąbce.